webnovel

Tensura: Boski Bazyliszek

16 letni chłopak miał dość nieciekawe życie rodzinne i towarzyskie przez co zdecydował że popełni samobójstwo. Gdy umarł po chwili zorientował się że może otworzyć oczy, kiedy je otworzył był zdezorientowany ponieważ zamiast świata spowitego ogniem przywitała go kompletna pustka. Ale zdezorientowanie odrazu zostało zastąpione lekkim podekscytowaniem gdy dowiedział się w jakim świecie się znalazł. Uwaga ważne❗️ Mc nie będzie jakimś bohaterem który walczy w imię sprawiedliwości czy czegoś podobnego. ❗️w książce występuje ostry dobór słownictwa. Czytając proszę pamiętać że nie mam ona na celu kogokolwiek obrazić.❗️ ❗️każda postać należy do jej twórcy poza tymi które sam wymyśliłem (ps. Jest to cięższe niż myślałem) ❗️Pierwsze rozdziały nie będą jakimiś arcydziełami ale proszę się nie zniechęcać, powiem z własnego doświadczenia że jeżeli początek jest lekko słaby to nie znaczy że cała reszta też jest słaba. ❗️Żadne z zdjęć użytych w książce nie należy do mnie, więc jeżeli autor chce żebym je usunął proszę mnie o tym powiadomić.

WolffunTW · Anime & Comics
Not enough ratings
18 Chs

Milim ❤️ i nadejście nieszczęścia

(A/N witam z tej strony autor! Jest to kolejny rozdział który dla was stworzyłem! Pisząc go musiałem tyle razy zmieniać niektóre rzeczy żeby nie było spojlerów i o to jest! Świeżutki prosto z pod mojej ręki. Mam nadzieję że dzień zakochanych wam dobrze minął i nie siedzieliście sami jak ja hahaha.

No cóż… wszystkiego dobrego z okazji dnia singla Hihihi. Dobra nie przeciągam już. Miłego czytania i mam nadzieję że wam się spodoba!❤️)

(Mc Pov)

Dzisiaj ma być wielki dzień! Dlaczego? Otóż dzisiaj ma się urodzić Milim! Jestem bardzo szczęśliwy i podekscytowany ale też się martwię. Martwię się o Veldanave, z każdym miesiącem gdy ciąża Luci postępowała to on stawał się coraz to słabszy.

Mimo że wiedziałem że to się wydarzy to i tak się martwię o niego. W końcu kto by chciał żeby jego młodsze rodzeństwo z którym spędziło się tyle czasu umarło. Ja napewno tego nie chcę.

Obecnie chodzę w tą i z powrotem jak debil przed pokojem w którym ma się narodzić milim. Rozszerzyłem swoje zmysły sprawdzając czy nikt nie jest w pobliżu rezydencji Veldiego.

Ten głupek zbudował sobie rezydencje po środku lasu w świecie kardynalnym mimo że mówiłem mu że jest to słaby pomysł zwłaszcza że zaraz obok jest bardzo chciwe królestwo ale on nie słuchał.

„*westchnienie*" westchnąłem zatrzymując się.

{czasem mam ochotę go uderzyć mając nadzieję że zmądrzeje}

Rozejrzałem się po dobrze udekorowanym korytarzu. Na ścianach wisiało kilka zdjęć przedstawiających mnie lud moje młodsze rodzeństwo.

{kiedy on mi zrobił te zdjęcia? A wiesz co nie, nie chcę wiedzieć.}

Podszedłem do okna i wyjrzałem na wielką zieloną polanę z małym jeziorkiem na krawędzi.

{przynajmniej jest tu ładnie}

„Kurama miałbym do ciebie prośbę" powiedziałem.

Z mojego cienia wyskoczył mały lisek i usiadł mi na ramieniu.

„O co chodzi mistrzu?" Zapytał Kurama.

„Chciałbym abyś pilnował Veldanavy i jego rodziny gdy mnie będzie w pobliżu. Mogę na ciebie liczyć?" Oznajmiłem dalej patrząc na polanę.

„Nie zawiodę cię mistrzu" odpowiedział Kurama.

„Dziękuje" podziękowałem i w tym momencie otworzyły się drzwi do pokoju.

„Już można, Velzadaross-sama" oświadczyła Obera jeden z pierwotnych Aniołów.

Na wcześniej mojej poważnej twarzy pojawił się uśmiech i odwróciłem się od okna.

„Dzięki za pomoc" podziękowałem przechodząc obok niej i wchodząc do pokoju.

Pierwsze co zobaczyłem gdy wszedłem do środka to był podekscytowany Veldanava z pewną różowo włosom istotą w ramionach. Zachichotałem lekko widząc go takiego co przyciągnęło uwagę Veldanavy i Luci która wyglądała na bardzo zmęczoną.

Podszedłem do Veldanavy i spojrzałem na moją bratanice. Moje fioletowo-czerwone oczy spotkały się z jej niebieskimi i lekko się uśmiechnęła.

Uśmiech na mojej twarzy stał się szerszy.

„Masz piękną córkę braciszku." Oznajmiłem.

„Dziękuje, ale pragnę przypomnieć że wiedziałeś jaka będzie" odparł Veldanava.

„Hihihi, nie wiem o czym mówisz" odpowiedziałem robiąc niewinną minę.

„*westchnienie*" Veldanava westchnął jedynie i pokręcił głową.

„A więc jak ma na imię?" Zapytałem robiąc niewinny uśmiech.

Veldanava posłał mi jedynie porozumiewawcze spojrzenie i nic nie powiedział.

„Hihihi, dobra już przestanę udawać" oznajmiłem z uśmiechem.

„A więc chcesz mi powiedzieć że ty wiedziałeś o wszystkim od samego początku?" Zapytała zmęczonym głosem Luci.

„Może... hihihi" odpowiedziałem zagadkowo.

„Wiedział o tym i on ogólnie wie o wiele więcej niż mówi, nie zgodzisz się bracie?" Powiedział Veldanava.

„Hahaha masz mnie, a także..." założyłem rękę na jego ramie i nachyliła się do jego ucha „spróbuj mi tylko umrzeć w najbliższym czasie" szepnąłem mu do ucha.

Veldanava wzdrygnął się a lekki pot pojawił się na jego czole.

„O tym też wiesz co?" powiedział przyciszonym głosem.

„Jak sam wcześniej powiedziałeś wiem więcej niż mówię" odpowiedziałem uśmiechając się jak rekin.

Zerknąłem na Milim i zobaczyłem że patrzy na mnie z gwiazdami w oczach.

Zachichotałem lekko wyprostowując się i pstryknąłem palcami.

W mojej ręce pojawił się mały pluszak w kształcie węża. Milim widząc pojawiającego się pluszaka zachichotała słodko i wyciągnęła ręce w jego stronę.

„Trzymaj mała księżniczko" powiedziałem i z uśmiechem podałem jej pluszaka.

Milim zachichotała i przytuliła pluszaka.

{nie zachowuje się jak nowo narodzone dziecko. Czy to przez to że jest dragonoidem?}

[zgadza się. Jako że ona urodziła się jako dragonoid to sprawia to że jest bardziej rozwinięta niż inne dzieci. Obecnie można ją porównać do dziecka mającego mniej więcej dwa-trzy lata.]

{rozumiem}

Spojrzałem na bardzo zmęczoną Luci i uśmiechnąłem się z lekką sympatią.

„O co chodzi?" zapytała zmęczonym głosem.

„o nic" odpowiedziałem i wskazałem na nią palcem.

Z mojego palca wyleciała zielona błyskawica i trafiła centralnie w środek jej klatki piersiowej. Po ciele Luci rozeszły się zielone błyskawice i straciła ona przytomność.

„Spokojnie tylko złagodziłem większość jej obrażeń których się dorobiła podczas porodu." Wyjaśniłem zdezorientowanemu Veldanavie.

„Rozumiem, dziękuję" podziękował.

„Nie ma sprawy ale pamiętaj że musi dalej odpoczywać. Mimo że mogę naprawić jej ciało i duszę to przywrócenie na siłę magiculi może być dla niej szkodliwe." Oznajmiłem.

„Jeszcze raz dziękuję" podziękował Veldanava z uśmiechem.

„Nie ma sprawy. W końcu jesteście moją rodziną nieprawdaż?" Powiedziałem z lekkim uśmiechem.

Spojrzałem na Milim która zasnęła przytulając pluszaka.

„Mogę liczyć na to że się nią zaopiekujesz jak umrę prawda?" Zapytał po chwili ciszy Veldanava.

Rzuciłem mu porozumiewawcze spojrzenie na co lekko się wzdrygnął.

„Nie to żebym zamierzał umierać" szybko dodał.

„Jeżeli miało by się stać coś tobie lub Luci to by to się zbyt dobrze nie skończyło. Ale zaopiekował bym się Milim a nawet traktował bym ją jak własną córkę. Czy taka odpowiedź cię zadowala?" Oznajmiłem zarzucając ramię na jego bark i przytulając go.

„Tak, zadowala mnie, dziękuję bracie." Powiedział Veldanava z szerokim uśmiechem.

'Pilnuj milim i broń jej za wszelką cenę. Mogę cię o to prosić Kurama?' powiedziałem za pomocą telepatii.

'Tak jest mistrzu' odpowiedział Kurama.

Zszedł on z mojego ramienia i nie zauważony wszedł do cienia millim.

'Dziękuję'

„Dobra a teraz was zostawię żebyście odpoczęli i nie ma żadnego ale, ty też masz odpocząć" oznajmiłem tonem odradzającym sprzeciwianie się.

„Dobrze starszy bracie" odpowiedział Veldanava przewracając oczami.

Uśmiechnąłem się i skierowałem w kierunku drzwi.

„A prawie zapomniałem" odwróciłem się i podałem mu naszyjnik z takim samym wzorem bazyliszka co na drzwiach prowadzących do moich pokoi.

„Co to jest?" Zapytał Veldanava.

„Dzięki temu naszyjnikowi możesz mi wysłać sygnał mówiący coś w stylu ‚pomocy! Mam problem!,. A także pozwala mi on namierzyć twoją obecność i sprawdzić twoje funkcje życiowe." Wyjaśniłem.

„Dlatego masz mi to nosić! Rozumiemy się?" Powiedziałem.

„Tak jest!" Odpowiedział prostując się lekko.

Uśmiechnąłem się widząc jego wygłupy i pokręciłem lekko głową.

„Dobra, to ja już będę narazie iść" oznajmiłem odwracając się w kierunku drzwi.

Kiedy miałem już przejść przez próg zawołał mnie Veldanava.

„Bracie!"

Spojrzałem na niego przez ramię.

„Co tam?" Zapytałem.

„Kocham cię." Powiedział Veldanava z szerokim uśmiechem.

„Też cię kocham" oznajmiłem z szerokim uśmiechem i wyszedłem z pokoju.

Na korytarzu spotkałem Obere stojącą pod ścianą.

„Pilnuj ich proszę" powiedziałem.

„Tak jest Velzadaross-sama"

„Dzięki" podziękowałem i wyszedłem z rezydencji.

{a więc teraz...}

Zacząłem rozstawiać bariery których nikt z tego świata nie mógł zniszczyć. Po kilku minutach uśmiechnąłem się zadowolony.

„powinno wystarczyć" powiedziałem do siebie.

Spojrzałem jeszcze raz na rezydencje Veldanavy i teleportowałem się.

<nieznane miejsce>

Pośrodku kompletnie czarnej przestrzeni unosiła się żółta kula która wydawała przypominający komputer dźwięk.

#[sam stwórca świata kocha dwie istoty ponad resztę. Jest to niedozwolone *dźwięk komputera*]# powiedział robotyczny głos.

#[tworzenie planu pozbycia się stwórcy]#

#[Uwaga! Natrafiono na przeszkodę. Najwyższy administrator Velzadaross może pokrzyżować wszystkie plany. *dźwięki komputera* znaleziono rozwiązanie]#

#[dostosowywanie planu]#

#[kontaktowanie się z jednostką Malty]#

*dźwięki komputera*

#[plan został zaakceptowany i wszystko jest na swoim miejscu]#

#[szacowany czas do rozpoczęcia]#

#[jeden rok]#

*dźwięk komputera*

<time skip no jutsu 1-ne-saki>

(Mc Pov)

Minął już rok od narodzin Milim. Podczas tego roku prawie przez cały czas albo się z nią bawiłem albo dokuczałem Veldanavie. Nic złego się nie działo i codziennie chodziłem z szerokim uśmiechem przyklejonym do twarzy. No po prostu był to jeden z najszczęśliwszych okresów w moim życiu nie licząc narodzin mojego rodzeństwa.

Obecnie stałem na polanie wraz z Veldanavą i obserwowaliśmy jak Milim bawi się z małym białym smokiem. Ten smok został podarowany Milim przez Veldanave a także ma służyć jako pojemnik na jego odrodzenie ale dobrze wiem że nie zadziała.

„Wiesz że jak umrzesz to już się nie odrodzisz prawda?" Zapytałem go.

Veldanava uśmiechnął się lekko.

„Pogodziłem się z tym już" odpowiedział.

Westchnąłem lekko i pokręciłem głową.

„Miałbym do ciebie prośbę bracie" powiedział Veldanava

Spojrzałem na nie unosząc lekko brwi.

„Chciałbym cię prosić żebyś nie próbował mnie wskrzesić" poprosił Veldi.

Zmarszczyłem brwi z niezadowoleniem wypisanym na twarzy.

„Hihihi, wiedziałem że tak zareagujesz ale zanim zaczniesz się sprzeciwiać to posłuchaj mnie dobrze?"

Założyłem ręce na klatkę piersiową.

„Dawaj" oznajmiłem.

„A więc tak, twoje wskrzeszenie mnie sprawi że umrzesz. Tak wiem co chcesz powiedzieć i tak się odrodzisz ale do tego czasu ja będę znowu martwy" Veldanava spojrzał na niebo „ja muszę być martwy żeby ten świat mógł dalej istnieć inaczej on się zapadnie"

„..." milczałem słuchając go z zmarszczonymi brwiami.

„Dlatego proszę cię abyś nie próbował mnie wskrzesić" spojrzał mi wo oczy i uśmiechnął się lekko „zaopiekuj się dla mnie Milim jak odejdę"

„*westchnienie* dobrze. ALE jeszcze żyjesz i nie zamierzam pozwolić ci umrzeć SŁYSZYSZ?!" oznajmiłem czochrając mu włosy.

„Auć auć tak rozumiem. proszę przestań" powiedział Veldanava.

„Dobrze"

Zostawiłem jego włosy w spokoju i spojrzałem na Milim. Leżała ona na smoku i przytulała pluszaka którego jej dałem w dniu narodzin.

Veldanava widząc gdzie patrzę uśmiechnął się lekko.

„Prawie wcale nie puszcza tego pluszaka" poinformował mnie Veldanava.

Uśmiechnąłem się lekko słysząc jego słowa.

„Cieszę się że jej się podoba" powiedziałem na co uśmiech Veldanavy jeszcze bardziej się poszerzył.

Obserwując jak mała Milim powoli zasypia nabrałem bardzo dużej ochoty do zrobienia sobie drzemki w mojej prawdziwej postaci.

Przeciągnąłem się lekko na co Veldanava lekko zachichotał.

„O co chodzi?" Zapytałem go lekko zdezorientowany

„Nic tylko ty zawsze się przeciągasz i robisz taką lekko rozmarzoną minę jak masz w planach pójść spać" odpowiedział lekko rozbawiony.

„Hahahaha, masz mnie" przyznałem się lekko rozbawiony.

„Wiedziałem, hahahaha"

Śmialiśmy się przez chwilę aż nagle Veldanava mnie przytulił.

„Dziękuję bracie"

„Hihihi, nie ma sprawy" odpowiedziałem lekko zdezorientowany i też go przytuliłem.

Przytulaliśmy się tak przez chwilę.

„Dobra starczy albo jeszcze Luci powie że ją zdradzasz" oznajmiłem klepiąc go po plecach i lekko odsuwając.

Veldanava się zaśmiał i lekko odsunął.

„Dobra ja idę walnąć drzemkę, jakby coś się działo to śmiało mnie wzywaj"powiedziałem.

„Dobrze, jeszcze raz dziękuję bracie"

„Hahaha, przestań dziękować bo czuję się jakbym coś przegapiał" oznajmiłem na co Veldi jedynie się uśmiechnął.

Zanim się teleportowałem spojrzałem na Milim i rzuciłem na nią senną barierę mojej ostatecznej umiejętności. Milim jakby wyczuwając to uśmiechnęła się lekko i mocniej przytuliła pluszaka.

Uśmiechnąłem się widząc to i teleportowałem się do pokoju przyjęć.

Przemieniłem się w swoją prawdziwą postać, zwinąłem w jak wąż i zamknąłem oczy.

Po kilku minutach otworzyłem oczy na sufit który kiedyś codziennie mnie witał. Marszcząc brwi usiadłem i rozejrzałem się po moim starym pokoju.

„Czemu jestem w moim pokoju z przed reinkarnacji?"

{Atena jesteś?} zapytałem ale odpowiedziała mi cisza.

Wstałem z łóżku i zacząłem się rozglądać po pokoju.

„Czy to wszystko to był tylko sen?" Zapytałem oglądając książki w których nic nie było.

{dziwne}

Odłożyłem książkę. Wyszedłem z pokoju i zszedłem na dół po schodach. Rozejrzałem się dokładnie ale nikogo nie było a wszystko w domu wydawało się lekko szarawe.

Zmarszczyłem brwi. Założyłem buty i kurtkę i wyszedłem z domu.

Na dworze też wszystko było szarawe a ulice były wyjątkowo puste.

{to wygląda trochę jak kompletnie opuszczone miejsce. I nie pasuje mi ten szarawy odcień} pomyślałem przechadzając się po ulicach.

Chodziłem tak przez godzinę a wspomnienia które chciałem zapomnieć powracały.

„może to jest tylko snem" powiedziałem do siebie.

Zamknąłem oczy i skupiłem się na wszystkim co czuję. I wtedy to poczułem. Był to strach ale nie mój, tylko był on przekazywany przez naszyjnik który dałem Veldanavie. Ale ten strach był inny niż Veldiego... był bardziej... dziecięcy.

Zacząłem szukać funkcji życiowych Veldanavy ale nic nie znalazłem.

'Mistrzu zostaliśmy zaatakowani!' dostałem wiadomość od Kuramy.

„nie...nie... NIEEE!" Krzyknąłem.

Czułem jak wściekłość we mnie narasta.

Wtedy usłyszałem trzask szkła a szary świat który mnie otaczał zaczął się zapadać.

„ZABIJĘ WSZYSTKICH!!!" Ryknąłem wściekły.

(Pov 3)

Wtedy fioletowo-czerwone gadzie oczy się otworzyły a w nich można było ujrzeć jedynie bezgraniczną wściekłość.

Na ten widok samo omniversum zaczęło lekko drżeć.

(A/N mam nadzieję że się podobało. Życzę miłej nocy/dnia. A i jeszcze raz wszystkiego dobrego!

*wsiada do rozpadającego się poloneza i odjeżdża w kierunku zachodzącego słońca*)