webnovel

Historia zimnego cesarza (PL)

[18+ rozdziały] Sporo okrucieństwa, zimny bohater, realistyczne sceny :D Historia tajemniczego chłopca, którego okrutny świat kultywacji zmienia w wielkiego zimnego Cesarza.

Guban · Fantasy
Not enough ratings
9 Chs

Szansa

W pokoju menadżer Yu siedział na bujanym krześle i palił fajkę, gdy nagle został poinformowany, że klient przyszedł. Pani Mozi weszła do środka, pokój był średniej wielkości z wieloma rzeczami takimi jak biżuteria, baty, łańcuchy.

- Dzień dobry Panie Yu - powiedziała Pani Mozi siadając na krześle przed nim.

- Witam Panią w czym mogę służyć? Czy coś może Pani nie odpowiada? - zapytał zdenerwowany.

- Przyszłam tutaj z nadzieją kupna Pana niewolnika, dokładniej tego chłopca Yangyou- odpowiedziała wprost wpatrując się w niego groźnie.

- Jak Pani wie niewolnik w jego wieku w ciągu swojego życia zarobi jeszcze dla nas sporo pieniędzy, ale za wgląd na Pani męża jestem w stanie sprzedać go za 50 złotych monet - odpowiedział kierownik.

- Tutaj! Proszę - kładąc woreczek ze złotymi monetami na stole. " Mam nadzieje, że zostanie jeszcze dziś przetransportowany do mojej rezydencji i że teraz jak jest moją własnością to będzie w takim stanie zdrowia, że będzie w stanie pracować" - powiedziała zdenerwowana wychodząc z pokoju.

- Ależ oczywiście, zostanie dziś do Pani wysłany - odpowiedział szybko widząc wściekłość na twarzy Pani Mozi.

"Strażnik!"- zawołał. "Tak Panie?"- zapytał. "Zabierz chłopaka do lekarza wylecz jego rano, nakarm, i wykąp dokładnie a następnie każ go transportować do dworu Panny Mozi"- powiedział patrząc na złote monety na stole i uśmiechając się.

Następnie strażnik zrobił tak jak mu zakazano poszedł i zaniósł go do lekarza. Lekarzem była młoda kobieta w wieku około 25 lat, kiedy zobaczyła go w tym stanie spojrzała tylko na strażnika bez słowa. Był wycieńczony, miał zakrwawiony odbyt, połamane wszystkie żebra a na całym ciele było pełno siniaków. Dała mu więc pigułkę medyczną średniej jakości i posmarowała jego ciało maścią leczniczą.

Yangyou wiedział, że zostanie transportowany, gdyż strażnik nie zapomniał wspomnieć o tym lekarce. Widział, że to będzie jego jedyna szansa na ucieczkę. Leżąc na łóżku czekał tylko aż lekarka odejdzie i kiedy poszła umyć ręce wziął mały nożyk leżący na stoliku lekarskim i szybko go schował tak by nie można było go zobaczyć. Następnie wrócił ze strażnikiem do pokoju, gdzie zjadł a następnie się ubrał.

Po kilku godzinach strażnik wszedł do jego pokoju niosąc w ręku ciężkie miedziane kajdany na ręce. Podszedł do niego i krzyknął: "Ręce!!" Chłopiec wystawił ręce do przodu a ten zacisnął na nich kajdany. Złapał go za ramię i zaczęli iść w stronę wyjścia. Po drodze wielu niewolników patrzyło na niego z zazdrością w oczach jak by wygrał los na loterii. Yangyou nie wiedział, ale rozeszły się plotki, że bogata Panna kupiła go za wór złota.

Na placu przed brama stał powóz z dwoma zaprzęgniętymi końmi, w środku siedziało 2 strażnikach po dwóch stronach powozu. Strażnik wsadził go na powóz i usiadł obok niego a po drugie stronie siedział drugi strażnik, który wyrazie był o wiele starszy i wyglądał na weterana.

"Widzę, że dzisiaj jakąś mała dziewczynę będziemy eksportować, nawet nie myśl o żadnych numerach bo zatłukę Cię na śmierć" - śmiał się patrząc na Yangyou a następnie zrobił poważna minę kiedy wspomniał o śmierci. Weteran był w 2 stadium hartowania ciała a reszta na pierwszym poziomie. W sumie było trzech strażników jeden po lewej, jeden po prawie i ostatni naprzeciwko.

Yangyou ocenił, że sytuacja nie będzie łatwa i planował zranić a następnie uciec z powozu. "Muszę czekać aż coś rozproszy strażników a następnie wyskoczyć z powozu to jedyna opcja"- pomyślał

Powóz nagle ruszył, strażnicy pokazali dokumenty i pozwolenie na wyjazd. Chwilę później brama się otworzyła i powóz wyjechał na gwarne ulice miasta Xiang. Ulice były zatłoczone a co jakiś czas było słuchać nawoływanie sprzedawców do zakupu ich produktów. Przed nimi jechały jeszcze inne powozy z tego jeden z nich wydawał się należeć do wpływowej osoby.

Po chwili dojechaliśmy do wschodniej bramy, gdyż Pani Mozi mieszkała poza miastem w rezydencji. Strażnicy sprawdzili dokumenty a następnie poszli sprawdzić czy coś nielegalnego nie jest przewożone. Jeden strażnik rozpoznał weterana Mu Weixi. "Widzę, że znowu zatrudnili Cię do przewozu niewolników dziadku"- powiedział i spojrzał na Chu Yangyou.

- Tak, ale dziś przewozimy tylko tą dziewczynkę, więc luźna praca a jak tam u was coś ciekawego? - zapytał strażnika miejskiego.

- Dobrze, dziś zabawiliśmy się z jakąś Panną, która przyjechała do miasta nie wiadomo skąd, mówię Ci to była zabawa. Do teraz słyszę jej krzyki - odpowiedział z dziwnym uśmieszkiem.

- Widzę, że nic się nie zmieniło, wciąż polujecie na Panny - powiedział z nutką wspomnień w głosie.

- Tak tak szkoda, że robisz teraz gdzie indziej twoja strata hahaah!. - roześmiał się odchodząc od wozu i dając znać innym żeby ich przepuścili.

Weteran wszedł ponownie do wozu i przejechali bramy miejskie. Po odjechaniu kawałek Yangyou w końcu mógł zobaczyć mury miejskie i całe miasto od zewnątrz. Mury miejskie były wysokie na 30 metrów z wieloma wieżami i balistami, które służyły obronie miasta przeciwko dzikim bestią. Miasto rozciągało się na całym horyzoncie tak, że nie dało się określić gdzie się zaczyna a gdzie kończy.

Powóz podróżował wolno kamienną wybrukowaną ścieżką w kierunku wschodnim, co jakiś czas mijali inne powozy podróżujące w stronę miasta. Po dłużej chwili w oddali było widać most a pod nim rwącą rzekę. W tym momencie Yangoyu wiedział, że to może być jedyna szansa na ucieczkę. Wybrał ten moment na ucieczkę, gdyż nie miał szans walki przeciwko kultywującym a tym bardziej ucieczkę, gdyż jego prędkość nie mogła równać równać. Chłopak zdawał sobie sprawę, że Ci strażnicy są kultywującymi, ale nie miał możliwości poznania dokładnej siły żadnego z nich. Swój osąd oparł na swoim instynktownym przeczuciu, że nie może się z nimi równać nawet jeśli zaatakuje nożem z zaskoczenia.

Podczas gdy oni przejeżdżali przez most Yangyou chicho wyjął mały nożyk z rękawa i przygotował się do podjęcia działania.